Im więcej różnych środowisk poznaje, tym ciekawsze mam obserwacje. Zauważyłem więc, że spotykam coraz częściej drużyny, które prowadzone są przez dwóch równorzędnych (przynajmniej w ich rozumieniu) instruktorów. To że jeden ma taką a drugi inną funkcję, czy sznur, nie stanowi dla nich wielkiego problemu. Czasami nawet, na znak równości obydwaj (obydwie) noszą sznury drużynowych.
Co prawda sytuacja taka nie jest częsta (2-3 drużyny, które ja poznałem) i popularna zwłaszcza w gromadach zuchowych, ale zdarzają się też drużyny harcerskie. Przyczyny zjawiska są różnorakie : przyjaźń, przekonanie o tym że w dwie (dwóch) damy radę itd.
Nie można zbyt wiele narzucić takim układom. Warto jedynie zadbać o to by nieobecność połowy duetu nie oznaczała automatycznej katastrofy w gromadzie - by każdy z instruktorów był samodzielnym wychowawcą.
Popularną praktyką jest także rozdzielanie takich duetów przez Komisje Instruktorskie, które z niewiadomych przyczyn nie akceptują takiego modelu prowadzenia drużyny. Moim zdaniem to zły pomysł - w sytuacji braków kadrowych, robienie czegokolwiek wbrew woli potencjalnego instruktora, to bardzo zły pomysł. Samodzielność w pracy nie musi być koniecznie udowodniona w jednoosobowym prowadzeniu drużyny. Ale to chyba do uszu komisji nie dociera...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz