(...)W swoje brudne łapską wziął ją Jaś "Mitsubishi Lancer", kierowca rajdowy klasy I R z ambicjami do II R a dodatkowo podharcmistrz i szef kręgu instruktorskiego przy "Siódemce"(...) s.10Lancer to po prostu instruktor opisany w książce, który poza nieco groteskową dziś funkcją szefa kręgu instruktorskiego, charakteryzuje się jeszcze jedną niespotykaną cechą: ma pasję i profesjonalnie ją realizuje. Jeżeli startował na Karowej (dla niewtajemniczonych: Odcinek Specjalny Rajdu Warszawskiego, rozgrywany na ślimaku na ulicy Karowej, startują w nim uczestnicy Mistrzostw Polski), to na pewno traktuje uprawnianie tego sportu poważnie. Szkoda, że to tylko fikcyjna postać.
(...)A tamten, rozrośnięty w barach i przysadzisty blondas, jeśli dobrze pamiętam z opisu - to Jaś, zwany "Mitsubishi Lancer" ... Widziałem cię na Karowej, całkiem nieźle, gdyby nie to spotkanie z latarnią... (...) s.21
Paweł Wieczorek "Wzgórze Rosiczki" Wyd. Kraina Formatów, Łódź 2006
Namawiam wszystkich czynnych instruktorów, szczególnie tych którzy rozpoczynają swoją instruktorską drogę, żeby rozejrzeli się dookoła siebie. Czy widzicie wielu instruktorów, którzy poza działalnością harcerską, mają zainteresowania i poważnie je rozwijają? Czy widzicie instruktorów którzy w swoich dziedzinach (naukowych, sportowych czy jakichkolwiek innych) osiągnęli sukces? Być może u Wielkiego Brata jest z tym lepiej, ale w ZHRze sprawa kuleje. Kiedy szukam takich w mojej okolicy, przychodzi mi na myśl tylko jeden, znany gdzieniegdzie pod pseudonimem Człowiek-Radio. Swoją radiową pasję, wykorzystuje w pracy i służbie, robiąc kawał naprawdę dobrej roboty. Wydaje mi się, że nie jestem specjalnie mało spostrzegawczy, więc pozwalam sobie na generalizację i przyjmuję, że brakuje nam instruktorów-pasjonatów. Ja sam często łapie się na tym że, gdy mówię o własnych zainteresowaniach chcę wymienić "harcerstwo". Ale czy to rzeczywiście powinno być moje zainteresowanie?
Dlaczego tylko jeden przykład? Z czego wynika tak uboga reprezentacja instruktorów pasjonatów? Moim zdaniem jest to przede wszystkim kwestia problemu łączenia życia zawodowego / studenckiego z harcerskim. Duża część instruktorów (w tym autor - przyp. jasia) nie radzi sobie z tą podstawową umiejętnością, a co dopiero gdy chce się do tego dołączyć jakieś hobby. Nie wiem czy w ogóle jest taka możliwość. Czy wobec tego Lancer jest postacią nieprawdziwą, nieistniejącą, niemożliwą? Bardzo źle świadczyłoby to o naszej organizacji, jeśli blokowałaby rozwój zainteresowań instruktorów. Brakuje nam również wsparcia i przykładu. Rzadkie przykłady instruktorów pasjonatów, mało okazji do rozwoju. A przecież taki instruktor, to może być znakomita pomoc w specjalizacji harcerstwa, tak niezbędnej w czasach wielu atrakcyjnych alternatyw.
Jak to zmienić? Jak zwykle metodyczny rzuci parę pomysłów, licząc na to że ktoś nas czyta :)
- Wprowadzenie modelu struktury w hufcu/chorągwi, która skupiałaby zainteresowanych tym samym tematem. Coś na kształt sekcji wędrowniczych.
- Wsparcie materialne dla sekcji (to w końcu może być znakomity środek motywacyjny dla instruktorów).
- Ubogacenie zestawu sprawności, zwłaszcza tych na mistrzowskim poziomie.
- W chwili obecnej ze względu na słabość korpusu instruktorskiego raczej nie wykonalna, ale być może w przyszłości: obowiązkowe uczestnictwo instruktora w jednej z sekcji tematycznych
- Nacisk na ten punkt podczas spotkania z Komisją Instruktorską.
- Wykorzystanie byłych harcerzy - specjalistów w danej dziedzinie.
Bardzo cenny tekst, niestety ukazujący rzeczywistą sytuację. Ludzie, którzy mają pasję, mogą zaoferować harcerstwu coś nie-harcerskiego (czyt. formę, która dla przeciętnej drużyny dostępna nie jest), co może sprawić wiele frajdy naszym wychowankom. Czasy się zmieniają i dobieranie form staje się coraz ważniejsze. Niestety nie wszystkie dzieciaki zachęcimy bieganiem po lesie z busolą, czy zabawą w sokole oko...
OdpowiedzUsuń"Ale czy to rzeczywiście powinno być moje zainteresowanie?"
OdpowiedzUsuńJeśli harcerstwo nie byłoby jedną z moich pasji to nie ma co ukrywać, że drużynę prowadziłbym tylko wtedy, jeśliby mi za to płacili. Dla instruktora harcerstwo MUSI być pasją i hobby.
Co do tworzenia sekcji zainteresowań-jestem na nie. Zamykalibyśmy instruktorów w puszce z ZHRem w sosie własnym, a prawidłowa dieta wymaga zróżnicowania. Środowiska uczelniane, licealne, sportowe to moim zdaniem bardziej naturalne pola do realizacji pasji (oczywiście po za hobby jakim jest wychowywanie chłopaków w drużynie).
Sądzę, że autorzy dramatyzują. Teza, że większość korpusu instruktorskiego to ludzie bez pasji jest bzdurą. Przykłady, takie że autorzy tego bloga to manniak komputerowy i zapalony filmowiec, komendant chorągwi to wzięty muzyk i świetny pedagog, drużynowa gromady zuchenek to jedna z najlepszych skrzypaczek w województwie można mnożyć w (prawie) nieskończoność. Nie jest tak źle! Nie można oczekiwać, że instruktorzy będą osiągali w swoich zainteresowaniach sukcesy takie jak np.Robert Kubica czy Otylia Jędrzejczak-wątpię by takie osoby były w stanie poświęcić na działalność harcerską nawet małą ilość czasu.
Jako źródło dodatkowych, ciekawych form pracy widzę przedewszystkim byłych harcerzy i ludzi, którzy nigdy nie nosili munduru. Okazja jednorazowej pomocy jest dla nich atrakcyjna, bo niecodzienna (w byłych odzywają się sentymenty...), a brak konieczności podejmowania jakichkolwiek zobowiązań nie odstrasza. Przykładem tu może być mistrz świata w kulturystyce prowadzący nieodpłatnie zajęcia dla ZZ jednej z warszawskich drużyn lub były harcerz-dziennikarz radiowy oprowadzający drużynę po siedzibie stacji radiowej (przykłady prawdziwe).