Fragment opowiadania "Cerkiewka"
Wszelkie fakty przytoczone w poniższym tekście, jeżeli nie są prawdziwe, pozostają zmyślone.
SKARB NA SZLAKU
W niedzielę, 1. listopada b.r. państwo Barbara i Jan Trąbińscy odnaleźli u podnóża Lackowej fragment legendarnego „skarbu Łemków”. Małżeństwo to od ponad dziesięciu lat zajmuje się badaniami kultury łemkowskiej, jednak dopiero w zeszłym roku natrafiło na ślady tego niezwykle cennego zabytku kultury materialnej. W żmudnych poszukiwaniach pomagali turyści, miłośnicy Beskidu Niskiego. Wszystkie znalezione eksponaty będzie można oglądać wkrótce w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Sanoku.
W jutrzejszym wydaniu znajdą Państwo wywiad z Petro Murianką, który opowie w nim szczegóły legendy skarbu Kniazia Jura.
3. listopada b.r. PRZEGLĄD BESKIDZKI
***
Pociąg relacji Warszawa Wschodnia-Zagórz zatrzymał się niespodziewanie w szczerym polu. Kostek uniósł leniwie głowę, która dotąd wspierała się na ramieniu Godota. Za oknem było zupełnie ciemno. Pomyślał, że pewnie zasypało tory, w końcu mają grudzień i zmierzają w górzysty teren. Delikatnie zmienił więc pozycję do spania, wykonując skomplikowane akrobacje przełożył nogi na przeciwne siedzenie, nie budząc przy tym ani Szefa, ani żadnego z uczestników wyprawy. Chciał zasnąć jak najszybciej, ponieważ w czasie tego weekendu ostatnią rzeczą na jaką znajdą czas będzie sen, a w dodatku urocza obsługa pociągu od początku nie ułatwiała im odpoczynku. Ich bilety i legitymacje sprawdzane były po każdej większej stacji czyli, jak szybko zsumował, już pięć razy. Jednak dłuższe spanie, widać, nie było mu dane. Drzwi do przedziału odsunęły się niespodziewanie.
- Dzień dobry. Stoimy właśnie przed Łańcutem, pociąg musiał zatrzymać się z powodów technicznych. Prawdopodobnie ruszymy dalej za dwie godziny. - szorstki głos kierownika pociągu w połączeniu z oślepiającym blaskiem pociągowej jarzeniówki obudził skutecznie wszystkich sześciu wędrowników z Granatowej Trójki, rozlokowanych w miarę równomiernie w przedziale. Zanim jednak w pełni uświadomili sobie, co się stało, drzwi już były zamknięte, a kolejarz uszczęśliwiał podróżnych w kolejnym przedziale.
- No to sobie pospaliśmy, nie ma co. - wymruczał przeciągając się zamaszyście Miętus.
- Spać można i teraz. - Szef wstał i zgasił światło. - Dobranoc po raz enty. - Jednak nawet ich drużynowy nie miał racji. Inni podróżni wylegli ze swoich norowatych przedziałów i rozpoczęli przechadzanie się po wagonie, a spacerując snuli hipotezy dotyczące przyczyny postoju pociągu. W pewnym momencie było tak głośno, że przejeżdżający torem obok pociąg towarowy usłyszeli dopiero wtedy, gdy przetoczył się za oknem.
- No dobra. Książę, Godot, Kostek i Miętus próbują spać. Ja teraz trochę powartuję, a... - zaczął Szef swym standardowym tonem.
- A ja mam dość. C'est terrible! Idę się przewietrzyć i obczaić co się dzieje. - zadecydował sam za siebie Jacques.
- A Jacques idzie na zwiad. - Szef lubił mieć nad wszystkim pieczę, zresztą dlatego tak na niego mówili.
Postój przeciągnął się w końcu do trzech godzin, w czasie których za oknem co pewien czas pojawiały się jakieś światła, a w połowie tego czasu do przedziału wpadł zdyszany Jaques. I tradycyjnie zafundował wszystkim pobudkę..
- Ces't impossible. Wiem już co się stało. Ces't impossible. - krzyczał urodzony we Francji wędrownik. Był tak rozgorączkowany, że dopiero po chwili zauważył swoje faux-pas. Otóż pomylił przedziały. Znajdujące się w środku towarzystwo patrzyło na niego ze zdziwieniem i pewną dozą nienawiści.
- Pardon. - wybąkał trochę zmieszany, szybko zamknął drzwi i pomknął jak strzała w poszukiwaniu właściwego compartiment..
Kiedy odnalazł wreszcie zagubionych przyjaciół, udało mu się już prawie opanować podniecenie.
- Chciałem powiedzieć wam dlaczego stoimy w szczerym polu, w środku nocy... - zaczął z niezmierną powagą, a wędrownicy poczuli oddech grozy na plecach. Kiedy skończył mówić w przedziale panowała zupełna cisza. A potem zaczął mówić Kostek.
***
- ... stanęli na torach, recytowali fragmenty Listów Heloizy i Abelarda, tak mieli pozostać razem – Kostek zawiesił głos - na zawsze. Przytuleni do siebie i drżący. Potem był szczęk hamulców, przerażona twarz maszynisty, policja, prokurator i czarny worek. Zresztą to już sami wiecie. - zakończył. Przez ostatni kwadrans z przekonaniem, i nie bez talentu, ciepłym głosem opowiadał wymyśloną na poczekaniu historię miłosną bez happy endu.
- Z tymi fragmentami listów to już przesadziłeś. - stwierdził Godot.
- Zdecydowanie. To wcale nie jest wdzięczny temat do żartów. Epitafia też trzeba potrafić pisać. - zawtórował mu Szef patrząc wymownie w niebieskie oczy Kostka.
- Żartów? Macie rację... raczej. - ponuro burknął gawędziarz spuszczając nisko głowę i wzruszając ramionami. Co oni mogli wiedzieć o sztuce? Zdecydowanie był najbardziej oczytany z całej ekipy i miał zadatki na poetę. Samo "Kostek" wzięło się właśnie ze zdrobnienia Konstantego, czyli pierwszego imienia mistrza Ildefonsa.
- Trzymajmy się lepiej faktów, a fakty są, zdaje się takie, że mamy dwa trupy pod pociągiem. - chyba po raz pierwszy od wyjazdu z Warszawy głos zabrał Książę.
- I nic więcej nie wiemy. Nie ma co spekulować. Żal tych ludzi, ale teraz już im nie pomożemy.
- Racja. Śpijmy więc... - Szef nie musiał, albo nie chciał skończyć zdania.
Jednak dopóki pociąg nie ruszył z feralnego miejsca, nikt nawet jednego oka nie zamknął, a cisza stała się niemal grobowa. Kiedy kolejka potoczyła się powoli, Kostkowi, który zdążył jeszcze wyjrzeć przez okno, wydawało się, że widzi w polu dwie niezwykle blade, trzymające się za ręce, postacie.
- Jestem zmęczony, a to pewnie tylko medycy. - pomyślał i odwrócił głowę. Ze strachem popatrzył na twarze swoich towarzyszy, ale wyczytał z nich podobne wątpliwości. Wkrótce wszyscy zasnęli.
***
Niewielka stacja „Przedzagórz", pokryta delikatną warstwa białego puchu, z daleka błyszczała w pierwszych promieniach grudniowego poranka. Pociąg, ciągnięty teraz przez spalinową lokomotywę, powoli zbliżał się do niej krętym i ukrytym pod śniegiem torem, co jakiś czas wypuszczając, czarne jak smoła na tle ośnieżonych świerków, kłęby spalin. Gdy z jękiem zatrzymał się wreszcie na stacji, z ostatniego wagonu wysiadły trzy osoby. Pierwszą była pani Basia, właścicielka pensjonatu „Podgórze", drugą i trzecią zaś dwie opatulone szczelnie postacie, ubrane w wyglądające profesjonalnie i świeżo stroje, przypuszczalnie zakupione za zbyt duże pieniądze. Kierownik pociągu z lekkim zdziwieniem patrzył na opuszczających pociąg, ponieważ spodziewał się zobaczyć jeszcze sześcioosobową grupę, która choć zachowywała się dość dziwnie, sprawiała sympatyczne wrażenie i z pewnością miała wysiąść właśnie tutaj. Może zrezygnowali? Sam nie chciałby zostawać w takiej dziurze, mając przed sobą tylko śnieg, góry, las i śnieg.
Nagle, w jednym z okien trzeciego wagonu ukazała się czyjaś głowa. Był to Miętus, który odczuł silną potrzebę wyjścia do toalety, a gdy zauważył, że zwalniają, wyjrzał sprawdzić co to za stacja. I się zagotowało.
- Ej, chłopaki! To tu, to tu, to tu... - zaczął krzyczeć wędrownik, a mała ilość snu sprawiła, że jego głos brzmiał jak zdarta płyta winylowa w odtwarzaczu DVD.
- To tam. - Kostek zawsze miał skojarzenia „na czasie" z jakimiś elementem poetyckim.
Czterech wędrowników wystrzeliło niczym z armaty i w ciągu pół minuty byli gotowi do wyjścia.
- Wysiadamy, wysiadamy. - zakomenderował Szef
Przeoczyli tylko jeden szczegół. Zapomnieli o Księciu, który drzemał sobie w najlepsze na półce bagażowej należącej do PKP.
- Najjaśniejszy palancie! Wstawaj, wysiadamy! - niezwykle uprzejmie oznajmił mu Godot.
I chłopak posłusznie wstał, zapomniał tylko, że kilka godzin wcześniej przytroczył się do półki paskiem, żeby nie spaść. Przez moment zawisł jak ptak w powietrzu, po czym pasek przerwał się, a on z hukiem wylądował na podłodze. Przy okazji zrobił sobie dziurę w spodniach. Kilkadziesiąt sekund później wszyscy byli już na peronie, a pociąg, podobnie jak wyrwany ze snu Książę, majaczył... w oddali.
***
my-chce-my-więcej!
OdpowiedzUsuńZgrabnie napisany kawałek dobrze zapowiadającej się prozy ;)
OdpowiedzUsuńFragment do publikacji również dobrany świetnie - pobudza ciekawość.
Z chęcią przeczytałabym więcej :)
Bardzo interesujący fragment, doczytał bym do końca.
OdpowiedzUsuń